niedziela, 2 października 2016

Rozdział 6

Jest piąta nad ranem, gdy wchodzę na najspokojniejszą ulicę naszego miasta. Kopię mały kamyk, który towarzyszy mi od połowy drogi, zanim podnoszę głowę w górę, słysząc czyjąś rozmowę. Przed wejściem do mojego bloku na czarnych motorach usadowiona jest dość liczna grupka mężczyzn. Zranieni chłopcy żywo o czymś dyskutują, ale nagle milkną, odwracając głowy w moją stronę, gdy jestem ponad dwadzieścia metrów od nich. Przez chwilę utrzymuję na nich dumne, zimne spojrzenie, aby nie okazać im słabości, po czym ponownie odwracam wzrok na chodnik. Czuję na sobie coraz bardziej intensywne spojrzenia z każdym krokiem zrobionym w ich stronę. Gdy podchodzę do głównego wejścia i sięgam do kieszeni po klucze, aby otworzyć nimi drzwi zostaję do nich agresywnie dociśnięta. Moja broda opiera się na szybie, ręce podniesione są w górę i trzymane w mocnym uścisku a nogi i biodra uwięzione pomiędzy metalem połączonym z plastikiem a napastnikiem. Sapię cicho, gdy ten wzmacnia uścisk po każdym najmniejszym szarpnięciu, które wykonuję.

- Nie ruszaj się, kochana. Niall nie będzie zadowolony jeśli uciekniesz.

- Puść mnie, robisz mi krzywdę! - krzyczę, korzystając z chwilowego luzu, gdy moja głowa wraca do normalnej pozycji.

Mężczyzna zmniejsza napór na moje nogi i biodra, ale nadal trzyma mnie w jednym miejscu, gdy nawet przez śmiechy jego towarzyszy słyszę głośne huki i kroki dochodzące z korytarza. Zostaję gwałtownie uwolniona, gdy na najniższym stopniu schodów prowadzących do pierwszych mieszkań pojawia się Niall. Jego oczy są gorąco czerwone, klatka piersiowa unosi się i opada w szaleńczym tempie a ręce napinają, wyginając jego palce do zewnątrz. Odsuwam się o kilka kroków i prawie spadam z chodnika, gdyby nie siedzenie motoru postawionego zaraz przy jego krawędzi. Opieram się o nie dłońmi a fioletowowłosy popycha drzwi frontowe z siłą, która wyrywa je z zawiasów i roztrzaskuje podobno kuloodporną szybę na miliony kawałeczków po uderzeniu nimi o ścianę budynku. Robi powolne kroki w moją stronę, wydając z siebie warkot podobny do Brucea, lecz przy tym jego przyjaciel po prostu skomlał. Prześlizguję się po siedzeniu motoru i chowam za jednym z wysokich mężczyzn, chcąc schować się przed nim.

- Odsuń się od niej. - głos Nialla dociera do mnie zniekształcony, ale stwierdzam iż to przez moje ucho dociśnięte do pleców nieznanego mężczyzny. Czuję jak chce się odsunąć, ale ściskam mocno jego brzuch, splatając na nim swoje ręce. - Powiedziałem coś!

- Chciałbym, Alfo, ale zabroniłeś jej dotykać. - na potwierdzenie swojej niewinności blondyn unosi ręce w górę, pokazując mu, że to nie on mnie trzyma. Zaciskam oczy, słysząc dłuższe warknięcie i czuję jak mój ochroniarz lekko drży.

- Przynajmniej jeden potrafi słuchać.

Czuję wiatr na mojej twarzy a zaraz po nim ramiona oplatające moją talię i odciągające mnie od postawnego mężczyzny pomimo mojego zaciętego uścisku. Wierzgam nogami, gdy zostaję podniesiona w górę, ale kamienieję i otwieram oczy, gdy zostaję posadzona na chłodnym siodełku. Niall przekłada swoją nogę na drugą stronę motoru i siada twarzą do mnie, przez co odsuwam się na sam koniec maszyny. Jego oczy są już normalne, ale twardy wzrok nie wróży nic dobrego. - Dlaczego zostawiłaś mnie samego w naszą pierwszą pełnię?

- Słucham? - prycham zdziwiona jak i rozbawiona na jego pytanie. Wcześniejszy strach mija, gdy zastanawiam się co do naszej krótkiej znajomości ma księżyc. Spoglądając ponad jego ramieniem, mogę zobaczyć, że nie ustąpił on jeszcze miejsca słońcu i pokazuje nam się w całej swojej okazałości. Wracam spojrzeniem na fioletowowłosego, gdy łapie moje uda i ciągnie mnie do siebie na śliskim siedzeniu. Przytrzymuje mnie, gdy chcę się odsunąć i zamyka w szczelnym uścisku, zaplatając moje nogi wokół jego bioder. Czuję relaksujące dreszcze, dzięki temu, że głaszcze moje plecy ale mój mózg natychmiast odrzuca miłe uczucie, domagając się odpowiedzi na wiele krążących w nim pytań. Kładę dłonie na klatce piersiowej Nialla, starając się go odepchnąć, ale sztywnieję, słysząc przy uchu jego nieprzyjazny warkot.

- Pojedziesz ze mną do domu i tam wszystko ci wyjaśnię.

- Nie chcę.

- Nie masz wyboru, musisz dziś być ze mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz