piątek, 30 czerwca 2017

Rozdział 16

- Dlaczego Eva nie chciała z nami iść?

Odwracam głowę opartą na ręce w stronę Samiego. Zajęcia ze sztuki, które Sam uwielbia są nudniejsze za każdym razem, gdy musimy rysować swoje własne pomysły. Moja kartka jest już szara przez malowanie jej ołówkiem, więc zabieram się za kolejną warstwę.

- Bruce - mruczy, nie odrywając wzroku i rysika od kartki. Jego szkic natury z każdą chwilą nabiera coraz więcej życia. - Niedługo u nas zamieszka. - przyciska ołówek mocniej, tworząc wyraźniejszą linię. Odrywa dłoń od ławki jak poparzony i robi posępną minę, przyglądając się jej. - Wszystko mi niszczy.

- Nie jest tak źle. - pocieszam go, również patrząc na detal, który moim zdaniem tworzy obraz ładniejszym. Brunet kiwa głową, trochę przekonany i wraca do pracy. - Eva mówiła ci o tym, że Bruce, Niall i cała jego banda są wilkołakami?

- Tak. To naprawdę szalone, nawet tutaj.

- Wierzysz w to?

Sami wyrywa się ze skupienia nad rysunkiem i odwraca głowę w moją stronę, opierając ręce na ławce. - Ten facet omotał moją siostrę podczas ich pierwszego spotkania. Traktuje go jak jakieś bóstwo, nie mogę powiedzieć o nim nic negatywnego. Wcześniej od razu donosiła mu o wszystkim, przez co dusił mnie z czerwonymi oczami. Teraz obraża się na mnie za choćby małą obrazę go czy prośbę, aby nie przychodził tak często. Oni nie są normalni a to miasto jest stworzone właśnie dla nich. Eva twierdzi, że Bruce jest tylko człowiekiem Nialla, więc wyobraź sobie co potrafi przywódca, który chce omotać ciebie.

- Nie muszę. - wzdycham, przypominając sobie mężczyznę zastraszonego i ranionego przez fioletowowłosego.

- Co?

- Nieważne. - potrząsam głową, zgniatając porysowaną kartkę, gdy prowadząca żegna się z nami i zaprasza na kolejne zajęcia, mając nadzieję na jeszcze liczniejszą grupę. Wszyscy muszą się dziś bardzo nudzić, skoro zdecydowali się na uczestnictwo w zajęciach. Brak obowiązku chodzenia do szkoły znacznie przyczynia się do corasz szybszego upadku miasteczka.

Sami zabiera teczkę, do której schował swój rysunek i łapiąc moją dłoń dla bezpieczeństwa, ostrożnie kieruje się do wyjścia, nie chcąc zwracać na nas uwagi.

- Kochanie - spinam się, gdy po opuszczeniu sali słyszę znajomy głos, na pewno skierowany do mnie. Przylegam bokiem do ciała Samiego, naciskając na nie, aby zmusić go do szybszego marszu. Brunet ściska mocniej moją dłoń i brnie przed siebie, nie zwracając na nikogo uwagi. Sekundę później odbijam się lekko od ciała przyjaciela, który nagle zatrzymuje się przed kimś. Wyglądam przez jego ramię, choć doskonale wiem kto go straszy. - Bree.

- Czego chcesz?

Niall unosi brwi na mój oschły ton, ale szybko przywołuje gniew na swoją twarz, wlepiając wzrok w nasze złączone dłonie. - Odejdź od niego - unosi głowę, aby wbić nienawistne spojrzenie w oczy Samiego. - Natychmiast.

Ściskam mocno trzymaną dłoń, po czym powoli rozluźniam uścisk , aby stanąć przy boku Nialla.

- Do później, Sami. - żegnam przyjaciela, nie chcąc, aby fioletowowłosy zrobił mu krzywdę. Sam przenosi na mnie swój wzrok, kiwa głową i wymija nas, pospiesznie odchodząc.

Niall obejmuje mnie ramieniem i przyciska pewnie do swojego boku. - Zajęcia ze sztuki?

- Sami je lubi.

- Przychodzisz tu dla niego?

- Tak. To mój przyjaciel, a te zajęcia sprawiają mu radość.

- Ze mną nie lubisz spędzać czasu, choć jestem twoją bratnią duszą.

- Zabierasz mnie do domu w środku lasu, w którym nic nie robimy, ponieważ zawsze mnie usypiasz lub płaczesz podczas burzy.

- Gdzie chciałabyś pójść?

- Gdziekolwiek, byle bez ciebie.

Niall odsuwa się powoli, aby stanąć naprzeciwko mnie. Jego oczy desperacko biegają po mojej twarzy, zatrzymując się na moich tęczówkach. - Dlaczego jesteś tak oporna? Nie miałaś szczęścia w miłości?

- Nadal nie mam. Kocham przyjaciela.

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Rozdział 15

Biorę kolejny łyk herbaty, obserwując trzęsące się dłonie Nialla. Siedzi przy drugim końcu stołu, wzdrygając się na każdy grzmot czy błysk, wpadający do kuchni. Złość, którą we mnie wywołał, nie pozwala mi na pocieszanie go, pomimo smutku, który chwilami ogarnia moje myśli, gdy widzę jego strach. Zaciska pięści, wlepiając we mnie błagalne spojrzenie. Patrzę na niego bez emocji, nie mrugając, nawet gdy kolejna błyskawica przecina niebo. Jestem pewna, że odbiła się w moich oczach, ponieważ fioletowowłosy zaciska powieki i odwraca głowę do ściany.

- Bree, błagam. - wraca wzrokiem na moją twarz, wyciągając do mnie dłoń. Kręcę głową, na co w jego oczach pojawiają się łzy, a ręka bezwładnie opada na stół.

- Wyjaśnij mi wszystko.

- O czym?

- O tobie.

Wzdycha, słysząc kolejny grzmot. - Wierzysz w wilkołaki?

- Nie.

- Bree..

- Nie. Eva wierzy w każde słowo Bruce'a, w tym miejscu mogą cię zabić i nigdy, nikt cię nie znajdzie, ale takie bajki nie są możliwe nawet tutaj.

- Zmienność koloru oczu, warkot, możliwość uśpienia cię, siła. To, że jest ci teraz przykro, pomimo twojej upartości. Jesteś moją bratnią duszą, to zasługa mojego pochodzenia.

- Nie uwierzę w to, Niall.

Mężczyzna wzdycha, zaciskając palce podczas kolejnego grzmotu, po którym prostuje je powoli. - Więc jak to wyjaśnisz?

- Oczekuję tego od ciebie.

- Wyjaśniłem ci wszystko, jak prosiłaś. Tylko tego potrzebowałaś.

Fioletowowłosy podnosi się powoli ze swojego miejsca, ignorując grzmoty i błyskawice wpadające do jego domu. Podchodzi do mnie w kilku małych krokach, od razu obejmując szczelnie ramionami. Rozluźniam się, czując senność, ale właśnie to jest mi teraz naprawdę potrzebne.

środa, 14 czerwca 2017

Rozdział 14

Niall kładzie mnie na łóżku, myśląc, że śpię. Udawanie bezwładnej na motorze nie było najmądrzejszym posunięciem, ale zapewniło mi spokój od jego nerwów.

- Kochanie - szept mężczyzny rozbrzmiewa przed moją twarzą, gdy ten odpina moje spodnie. Nie ruszam się, brnąc w historię z zaśnięciem podczas jazdy. Materiał zostaje powoli ściągnięty z moich nóg, po drodze zabierając ze sobą skarpetki. - Maleńka - fioletowowłosy ponownie pochyla się nad moim ciałem, bawiąc się zamkiem bluzy, którą nadal mam na sobie. - Bree, otwórz oczy, wiem, że nie śpisz.

Zrezygnowana robię to, co chciał. Jego zmarszczona twarz rozluźnia się, ale nadal zachowuje cień złości. - Chcę spać.

- Będziesz spać, kochanie. - uśmiecha się, powoli rozpinając zamek. - Ale najpierw muszę cię jeszcze trochę zmęczyć. - ciągnie mnie za sobą w górę, zmuszając do siadu. Powoli zdejmuje ze mnie bluzę, mając problemy z podgiętymi rękawami, ale pomaga sobie przy nich szarpnięciami, które mogłyby wyrwać mi ręce. Odrzuca ją na podłogę, w błyskawicznym tempie pozbywając się swojej koszulki.

- Niall, nie mam ochoty. - przesuwam się w tył po materacu, okrywając nagie nogi poduszkami.

- Zaraz to zmienimy, aniołku.

Obserwuję jak zdejmuje swoje spodnie i przygląda mi się z uśmiechem. Podchodzi bliżej mnie i ostrożnie kładzie swoje nogi po bokach moich.

- Nie chcę. - protestuję kolejny raz, wciskając poduszkę pomiędzy jego biodra a moje uda, zanim obniża się, prawie na nich siadając. Jego ręcę, pędzące, aby zdjąć moją koszulkę, zatrzymują się, trzymając w palcach jej skrawek. Mężczyzna obserwuje moje dłonie, które powoli cofam. Unosi wzrok na moją twarz a jego oczy przez chwilę błyskają czerwienią.

- Dlaczego? - pyta spokojnie, zaciskając dłonie na materiale koszulki. - Wolisz kolejny raz oddać się temu szczeniakowi? Samuel, Sam, Sami. Ciekawe jakie imię napiszą na jego nagrobku, prawda? - wściekle wyrywa poduszkę spod swojego ciała i odrzuca ją do tyłu, tłukąc coś, w co uderzyła. Odsuwa się ode mnie, tylko po to, aby pociągnąć moje ciało i wbić je w materac swoim ciężarem. Łapie dół koszulki w obie dlłonie i ciągnie ją w górę, nie zwracając uwagi na to, że moje ręce odbiły się mocno od zagłówka łóżka. Syczę, czując ból w nadgarstkach, ale zostaję zagłuszona przez jego mocny głos. - Już nigdy nie dotknie cię żaden inny szczeniak. Należysz tylko do mnie, aniołku.

Chcę wykrzyczeć przekleństwa skierowane do jego osoby, które zgromadziły się w mojej głowie, ale nie jest mi to dane. Niall całuje mnie po raz pierwszy z towarzyszącym temu, donośnym grzmotem, dochodzącym zza okna.

sobota, 3 czerwca 2017

Rozdział 13

- Jest ci zimno a jesz lody, dlaczego na to pozwalam?

Wzruszam ramionami na pytanie retoryczne Nialla, wkładając do ust kolejną łyżeczkę lodów waniliowych. Uśmiecha się, obejmując ramieniem moją talię. Nie zwracam na niego uwagi, ponieważ i tak nie odczepi się ode mnie.

- Dlaczego twoje oczy zmieniają kolor?

- Mam taką naturę.

- Dlaczego mam się w tobie zakochać?

- Jesteś moją bratnią duszą. - mężczyzna obejmuje mnie mocniej, patrząc ponad moją głową. Zirytowana zakładam nogę na nogę i skupiam się na deserze, jednak ten zostaje mi po chwili odebrany.

- Co jest z tobą nie tak?

- Shh. - zostaję uciszona jego szeptem, podczas którego wciąga mnie pewnie na swoje kolana. Wywracam oczami, nawet nie próbując z nim walczyć. Delikatnie odgarnia włosy z mojego ramienia, po czym kładzie na nim głowę. - Kundel przy ścianie cały czas na ciebie patrzy. - chcę unieść wzrok na miejsce wspomniane przez fioletowowłosego, ale przeszkadza mi w tym jego dłoń, która kieruje nasze twarze naprzeciw siebie. - Trzeba pokazać mu, że jesteś moja, prawda, kochanie?

- Nie? - łapię jego dłonie, aby spróbować zejść z jego ciała, ale jest silniejszy. Palcami trzyma moją brodę, z uśmiechem patrząc w moje oczy.

- To słabe ścierwo nie trzyma ze mną, więc nie wie, że nie może nawet na ciebie patrzeć. A co dopiero robić to z takim pożądaniem.

- Przypominam, że jeden z twoich ludzi wciskał mnie w drzwi, które potem urwałeś.

- Wolałabyś aby była to jego głowa? Zawsze możemy to nadrobić.

Patrzę na niego w ciszy, nie reagując. W tym mieście już nic mnie nie zdziwi. - Możesz zabrać mnie do domu?

- Oczywiście.

- Do mojego domu.

- Kochanie - Niall chce wygłosić swoją odmawiającą przemowę, ale gwałtownie unosi głowę, nawet jej nie zaczynając. Jego oczy płoną nienawiścią, gdy szybko wstaje i chowa mnie za sobą. - Odsuń się, kundlu.

Cofam się lekko i przesuwam w bok, aby w końcu zobaczyć mężczyznę, który swoim istnieniem tak bardzo denerwuje Nialla. Patrzę na niego bez wyrazu, nie czując wielkiego zainteresowania jego osobą, choć jest naprawdę przystojny. Zwraca na mnie uwagę, uśmiechając się szeroko. Fioletowowłosy odwraca głowę, aby spojrzeć na mnie kątem oka. Sekundę później rzuca się na nieznanego nam mężczyznę, przyciskając jego ciało do stolika, na którym wylądował.

- Niall! - krzyczę, widząc jak jego palce owijają się na szyi czarnowłosego, zaciskając coraz mocniej. Nie zwraca na mnie uwagi, pochylając się z donośnym warczeniem.

- Jeżeli jeszcze raz, choćby przypadkiem spojrzysz na moją bratnią duszę, wydłubię ci oczy a później skręcę kark i to z największą przyjemnością. - mężczyzna przejeżdża paznokciami po gardle rywala, zostawiając na nim cztery długie ślady, z których wylatuje odrobina krwi. Niall prostuje się, natychmiast kierując się w moją stronę. Jego oczy mają kolor krwi czarnowłosego, a uścisk, którym obejmuje mój nadgarstek jest silniejszy niż kiedykolwiek.

- To boli. - unoszę ton, kładąc dłoń na nadgarstku Nialla, chcąc, aby mnie puścił. Fioletowowłosy odwraca się gwałtownie, kolejny raz przyciągając moje ciało do swojego.

- Nie odzywaj się ani słowem, jeśli nie chcesz siedzieć przykuta do łóżka.