Biorę kolejny łyk herbaty, obserwując trzęsące się dłonie Nialla. Siedzi przy drugim końcu stołu, wzdrygając się na każdy grzmot czy błysk, wpadający do kuchni. Złość, którą we mnie wywołał, nie pozwala mi na pocieszanie go, pomimo smutku, który chwilami ogarnia moje myśli, gdy widzę jego strach. Zaciska pięści, wlepiając we mnie błagalne spojrzenie. Patrzę na niego bez emocji, nie mrugając, nawet gdy kolejna błyskawica przecina niebo. Jestem pewna, że odbiła się w moich oczach, ponieważ fioletowowłosy zaciska powieki i odwraca głowę do ściany.
- Bree, błagam. - wraca wzrokiem na moją twarz, wyciągając do mnie dłoń. Kręcę głową, na co w jego oczach pojawiają się łzy, a ręka bezwładnie opada na stół.
- Wyjaśnij mi wszystko.
- O czym?
- O tobie.
Wzdycha, słysząc kolejny grzmot. - Wierzysz w wilkołaki?
- Nie.
- Bree..
- Nie. Eva wierzy w każde słowo Bruce'a, w tym miejscu mogą cię zabić i nigdy, nikt cię nie znajdzie, ale takie bajki nie są możliwe nawet tutaj.
- Zmienność koloru oczu, warkot, możliwość uśpienia cię, siła. To, że jest ci teraz przykro, pomimo twojej upartości. Jesteś moją bratnią duszą, to zasługa mojego pochodzenia.
- Nie uwierzę w to, Niall.
Mężczyzna wzdycha, zaciskając palce podczas kolejnego grzmotu, po którym prostuje je powoli. - Więc jak to wyjaśnisz?
- Oczekuję tego od ciebie.
- Wyjaśniłem ci wszystko, jak prosiłaś. Tylko tego potrzebowałaś.
Fioletowowłosy podnosi się powoli ze swojego miejsca, ignorując grzmoty i błyskawice wpadające do jego domu. Podchodzi do mnie w kilku małych krokach, od razu obejmując szczelnie ramionami. Rozluźniam się, czując senność, ale właśnie to jest mi teraz naprawdę potrzebne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz