Przecieram mokrym wacikiem ranki na mojej dłoni, chcąc aby zagoiły się szybciej. Robię to powoli, nie zwracając uwagi na skamlącego za drzwiami Nialla ani kolejne, głośne grzmoty, które roznoszą się echem po lesie otaczającym dom.
- Bree, proszę.
Zamykam oczy podczas krótkiego westchnienia, gdy nagle ogarniają mnie wyrzuty sumienia. Płacz, który wydaje po błagalnym jęku rozrywa moje serce, ale myśli nie przestają powtarzać, że to jego wina.
- Drzwi są otwarte. - mruczę zdenerwowana, po odłożeniu wacika na szafkę, w której umiejscowiona jest umywalka.
Widzę w lustrze jak Niall staje w progu, patrząc na mnie czerwonymi oczyma i ocierając zaróżowione policzki. Wyciera dłonie w koszulkę przed zrobieniem kilku długich kroków w moją stronę i wtuleniu twarzy w moje włosy.
- Strasznie cię przepraszam.
Wzruszam ramionami, wprawiając przy tym w ruch jego głowę. - Zagoi się.
Podnosi spojrzenie, aby utkwić je w odbiciu moich oczu. Krwawy kolor sprzed kilku minut zniknął, ustępując miejsca blademu błękitowi.
- Wybaczasz mi?
- Tak czuję.
- To znak, że mnie kochasz, że jesteś moją bratnią duszą.
Przyglądam się jego szczęściu, czując jak ciepło mojego serca powoli ulatuje z mojego ciała. - Odwieź mnie do domu.
Marszczy brwi, odwracając głowę w stronę okna, ale gdy błyskawica rozświetla okolicę za szybą przylega do moich pleców z mocnym uściskiem na mojej tali. - Dlaczego chcesz odejść?
- Chcę tylko wrócić do domu, z tego nie muszę się tłumaczyć.
- Chcesz mnie porzucić.
- Wiesz gdzie mieszkam, masz mój numer i teoretycznie porwałeś mnie już dwa razy. To trochę utrudnia takie działanie.
Uśmiecha się lekko, ale zaraz zmienia swoje nastawienie. Jego oczy przybierają kolor granatu, tworząc z mojego mózgu jeszcze większą paćkę.
- Zostaniesz ze mną do jutra.
- Nie chcę.
- Nie masz wyboru.
Zanim zdążam zacząć na niego krzyczeć odwraca mnie do siebie przodem i wciska moją twarz w swoją klatkę piersiową. Głośne ale spokojne bicie jego serca uspokaja mnie, niemal natychmiast usypiając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz