sobota, 17 września 2016

Rozdział 3

- Bree, nie denerwuj mnie, kochanie.
Rozpłaszczam się na ścianie, słysząc głos fioletowowłosego, dochodzący z korytarza. Sprawdził salon już dwa razy, na szczęście nie zaglądając za ozdobną szafkę w rogu pokoju, więc mam nadzieję, że nie zdecyduje się na trzeci raz. Słyszę jak głośno przeklina, uderzając w którąś ze ścian, a po chwili wychodzi, zatrzaskując za sobą drzwi. Czekam minutę, aby sprawdzić czy to nie podstęp, ale gdy słyszę silnik oddalającego się motoru wybiegam z ukrycia oraz jego domu z prędkością światła. Szybko chowam się za jednym z drzew, uspokajając oddech i szukając telefonu w kieszeniach spodni i bluzy. Włączam nawigację, pierwszy raz w moim życiu i wpisuję adres mieszkania, w sekundę dostając wyznaczoną trasę. Ruszam szeroką szosą, którą jechaliśmy zaledwie godzinę wcześniej. Nie przechodzę kilku metrów, gdy przede mną pojawia się duży, jasnowłosy pies, łudząco przypominający wilka.
- Łoł. – podskakuję wystraszona, cofając się o krok. Zwierzak nie rusza się ani o centymetr, nawet na mnie nie patrząc. Po chwili odwraca się i odbiega, mijając z mężczyzną, który nie wzrusza się na jego widok.
- Jesteś jedyną osobą, która przyprawiła mnie o demoniczny puls, nie tylko z powodu złości.
W sekundę pokonuje dzielącą nas odległość, zgarniając mnie do uścisku. Ciche mruczenie wydobywa się z jego gardła, gdy kładę dłonie na jego torsie, chcąc go odepchnąć.
- Niall.
- Słucham?
- Moje imię to Niall.
- Nil?
- Niall, kochanie.
- Ciężkie masz imię, Robercie.
- Nigdy nie mów imienia mężczyzny, chyba, że będzie ono moje. - charczy tuż przy moim uchu, ponowie podnosząc mnie w górę za spód moich ud. Zmusza mnie do owinięcia jego bioder nogami, ale odchylam się, przez co napina się i trzyma mnie mocniej w dole pleców. - I nigdy więcej nie chowaj się przede mną, ani nie uciekaj.
- Dlaczego mam tego nie robić, Haroldzie?
- Nie chcesz mnie zdenerwować, kochanie.
Cmoka mój nos, ruszając w drogę powrotną do swojego domu. Przejeżdża swoją dłonią w górę moich pleców i mocno na nie naciska, a moja głowa ląduje na jego ramieniu. Dla własnego bezpieczeństwa ulegam i obejmuję jego kark.
- Twój pies wróci?
- Pies?
- Przebiegł obok ciebie, nie uwierzę, że go nie zauważyłeś. - mruczę sennie przy jego uchu, na co śmieje się cicho. Ogarnia mnie nagłe zmęczenie po poczuciu ciepła jego ciała.
- Wróci, nie martw się. - wzdycha, gładząc moje plecy. Przyciska mnie do siebie mocniej, gdy wyczuwa, jak rozluźniam się, aby zasnąć.
//\\
Wciągam powoli powietrze, wybudzając się ze snu. Chwilę zajmuje mi znalezienie powodu mojej pobudki, ale w końcu rejestruję je wszystkie. O szybę okna z głośnym echem odbijają się duże krople deszczu. W pokoju co chwilę robi się jasno przez błyskawice poprzedzane częstymi grzmotami. Moje ciało jest kołysane w szaleńczym rytmie a przy moim uchu słyszę płytki i urwany oddech. Przecieram delikatnie oczy po ponownym ich otwarciu i odwracam się w ramionach Nialla. Jego szeroko otwarte, jasne oczy są utkwione w oknie i co chwilę wypuszczają krokodyle łzy.
- Niall? - przenosi na mnie swój wystraszony wzrok, uchylając usta. Przyciska mnie do siebie jeszcze mocniej, uspokajając swój poszarpany oddech. - Boisz się burzy? - obejmuję jego kark, chcąc dodać mu otuchy. Mruczy w zgodzie, pociągając przy tym nosem. Odsuwam się lekko i wyciągam, aby dotknąć podstawy lampki dwa razy, tak jak pokazał mi to Niall, dzięki czemu w pokoju robi się jaśniej. Mężczyzna przez chwilę rozluźnia swój uścisk, ale wzmacnia go ponownie po kolejnym grzmocie. - Zasłonię okno, dobrze?
- Nie, nie zostawiaj mnie. - skamle, wbijając palce w moją skórę. Podskakuje, gdy błyskawica przecina niebo, jeszcze bardziej rozświetlając pomieszczenie i tym razem zaciska pięści na koszulce, w którą sam mnie ubrał, dosłownie naciągając materiał na mój brzuch.
- Więc chodź ze mną.
Niall gwałtownie podnosi się z miejsca, przez co ponownie tej nocy obejmuję go nogami w pasie i rękoma za kark. W kilku krokach pokonuje pokój, aby znaleźć się na jego drugim końcu i agresywnie pociągnąć za długą zasłonę, trzymając mnie mocno przy sobie jedną ręką. Kolejny grzmot roznosi się po okolicy, ale tym razem fioletowowłosy tylko delikatnie się napina. - Nie mogłeś zrobić tego wcześniej? - besztam go, przyglądając się naszemu nikłemu cieniu, który tworzy mała lampka.
- Nie chciałem być sam.
- Chcesz napić się wody albo herbaty? Może ciepłego mleka?
- Mleko będzie w porządku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz