- Bree, nie denerwuj mnie, kochanie.Rozpłaszczam się na ścianie, słysząc głos fioletowowłosego, dochodzący z korytarza. Sprawdził salon już dwa razy, na szczęście nie zaglądając za ozdobną szafkę w rogu pokoju, więc mam nadzieję, że nie zdecyduje się na trzeci raz. Słyszę jak głośno przeklina, uderzając w którąś ze ścian, a po chwili wychodzi, zatrzaskując za sobą drzwi. Czekam minutę, aby sprawdzić czy to nie podstęp, ale gdy słyszę silnik oddalającego się motoru wybiegam z ukrycia oraz jego domu z prędkością światła. Szybko chowam się za jednym z drzew, uspokajając oddech i szukając telefonu w kieszeniach spodni i bluzy. Włączam nawigację, pierwszy raz w moim życiu i wpisuję adres mieszkania, w sekundę dostając wyznaczoną trasę. Ruszam szeroką szosą, którą jechaliśmy zaledwie godzinę wcześniej. Nie przechodzę kilku metrów, gdy przede mną pojawia się duży, jasnowłosy pies, łudząco przypominający wilka.- Łoł. – podskakuję wystraszona, cofając się o krok. Zwierzak nie rusza się ani o centymetr, nawet na mnie nie patrząc. Po chwili odwraca się i odbiega, mijając z mężczyzną, który nie wzrusza się na jego widok.- Jesteś jedyną osobą, która przyprawiła mnie o demoniczny puls, nie tylko z powodu złości.W sekundę pokonuje dzielącą nas odległość, zgarniając mnie do uścisku. Ciche mruczenie wydobywa się z jego gardła, gdy kładę dłonie na jego torsie, chcąc go odepchnąć.- Niall.- Słucham?- Moje imię to Niall.- Nil?- Niall, kochanie.- Ciężkie masz imię, Robercie.- Nigdy nie mów imienia mężczyzny, chyba, że będzie ono moje. - charczy tuż przy moim uchu, ponowie podnosząc mnie w górę za spód moich ud. Zmusza mnie do owinięcia jego bioder nogami, ale odchylam się, przez co napina się i trzyma mnie mocniej w dole pleców. - I nigdy więcej nie chowaj się przede mną, ani nie uciekaj.- Dlaczego mam tego nie robić, Haroldzie?- Nie chcesz mnie zdenerwować, kochanie.Cmoka mój nos, ruszając w drogę powrotną do swojego domu. Przejeżdża swoją dłonią w górę moich pleców i mocno na nie naciska, a moja głowa ląduje na jego ramieniu. Dla własnego bezpieczeństwa ulegam i obejmuję jego kark.- Twój pies wróci?- Pies?- Przebiegł obok ciebie, nie uwierzę, że go nie zauważyłeś. - mruczę sennie przy jego uchu, na co śmieje się cicho. Ogarnia mnie nagłe zmęczenie po poczuciu ciepła jego ciała.- Wróci, nie martw się. - wzdycha, gładząc moje plecy. Przyciska mnie do siebie mocniej, gdy wyczuwa, jak rozluźniam się, aby zasnąć.//\\Wciągam powoli powietrze, wybudzając się ze snu. Chwilę zajmuje mi znalezienie powodu mojej pobudki, ale w końcu rejestruję je wszystkie. O szybę okna z głośnym echem odbijają się duże krople deszczu. W pokoju co chwilę robi się jasno przez błyskawice poprzedzane częstymi grzmotami. Moje ciało jest kołysane w szaleńczym rytmie a przy moim uchu słyszę płytki i urwany oddech. Przecieram delikatnie oczy po ponownym ich otwarciu i odwracam się w ramionach Nialla. Jego szeroko otwarte, jasne oczy są utkwione w oknie i co chwilę wypuszczają krokodyle łzy.- Niall? - przenosi na mnie swój wystraszony wzrok, uchylając usta. Przyciska mnie do siebie jeszcze mocniej, uspokajając swój poszarpany oddech. - Boisz się burzy? - obejmuję jego kark, chcąc dodać mu otuchy. Mruczy w zgodzie, pociągając przy tym nosem. Odsuwam się lekko i wyciągam, aby dotknąć podstawy lampki dwa razy, tak jak pokazał mi to Niall, dzięki czemu w pokoju robi się jaśniej. Mężczyzna przez chwilę rozluźnia swój uścisk, ale wzmacnia go ponownie po kolejnym grzmocie. - Zasłonię okno, dobrze?- Nie, nie zostawiaj mnie. - skamle, wbijając palce w moją skórę. Podskakuje, gdy błyskawica przecina niebo, jeszcze bardziej rozświetlając pomieszczenie i tym razem zaciska pięści na koszulce, w którą sam mnie ubrał, dosłownie naciągając materiał na mój brzuch.- Więc chodź ze mną.Niall gwałtownie podnosi się z miejsca, przez co ponownie tej nocy obejmuję go nogami w pasie i rękoma za kark. W kilku krokach pokonuje pokój, aby znaleźć się na jego drugim końcu i agresywnie pociągnąć za długą zasłonę, trzymając mnie mocno przy sobie jedną ręką. Kolejny grzmot roznosi się po okolicy, ale tym razem fioletowowłosy tylko delikatnie się napina. - Nie mogłeś zrobić tego wcześniej? - besztam go, przyglądając się naszemu nikłemu cieniu, który tworzy mała lampka.- Nie chciałem być sam.- Chcesz napić się wody albo herbaty? Może ciepłego mleka?- Mleko będzie w porządku.
sobota, 17 września 2016
Rozdział 3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz