sobota, 17 września 2016

Rozdział 1

- Bree, zwymiotuję.
Chwieję się, gdy Eva ciągnie moje ciało w dół podczas swojego wymiotnego skłonu. Robię szybki krok w tył, przy okazji odgarniając jej włosy. Dziewczyna kaszle głośno, a dźwięk jej torsji zostaje zagłuszony przez głośne silniki kilku motorów. Zasłaniam lekko ubraną blondynkę dużą bluzą jej brata, starając się schować nas w cieniu ceglanego budynku. Eva przestaje wymiotować i prostuje się, wycierając usta rękawem swojej sukienki, gdy motory zatrzymują się za nami. Nie odwracam się, wiedząc że mogli nas nie zauważyć, a sama nie chcę zwracać na nas ich uwagi. Blondynka prostuje się, oddychając ciężko, więc opieram ją o ścianę, pilnując aby nie upadła.
- Lepiej ci? - szepczę, gdy łapie się za głowę. Kiwa nią lekko, więc puszczam ją powoli, aby wyciągnąć z plecaka butelkę wody. Gwałtownie odwracam głowę w bok, słysząc jakiś szmer ale mogę poczuć tylko powiew powietrza. Zamykam plecak i odkręcam wodę wkładając ją w dłoń Evy. Napełnia jej odrobiną usta i płucze je, wypluwając płyn pod czyjeś buty. Ciągnę wzrok w górę od czarnej skóry aż do cienia, za którym ukryta jest twarz naszego towarzysza.
- Co tu robicie, drogie panie? Oczywiście poza zabrudzaniem ulic naszego miasteczka.
Mężczyzna robi powolne kroki, wyłaniając się z cienia i ukazując nam swoją twarz. Jego usta wykrzywiają się w małym uśmiechu, a wokół ciemnych oczu pojawiają się lekkie zmarszczki.
- Wracamy do domu. - wzruszam ramionami, zakładając na nie szelki plecaka. Odwracam się do Evy, aby pociągnąć ją w stronę jej mieszkania. Mrugam dwukrotnie, gdy widzę jak blondynka wpatruje się w mulata jakby był ulubioną parą jej butów. - Eva?
- Twoja koleżanka chyba woli wrócić ze mną, nie sądzisz? - brunet poszerza swój uśmiech, ukazując proste zęby, połyskujące w świetle latarni. Opiera się o ścianę budynku obok, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
- Nie sądzę. - staję naprzeciw niego, od razu odwracając się przodem do Evy. Zapinam bluzę Samiego, uprzednio wciskając w jej rękawy ręce przyjaciółki. Nie zwraca uwagi na to, co robię skupiając ją jedynie na dosłownym obiekcie jej westchnień.
- Bruce. - ciężkie warknięcie stawia mężczyznę do pionu, a jego postawa prawie przypomina stanie na baczność. - Miałeś minutę na sprawdzenie swojej okolicy, a zostałeś w jednej uliczce.
- Przepraszam, ja tylko..
- Zamknij się. Kogo masz?
Odwracam się, po objęciu Evy ramieniem i spoglądam na mężczyznę, który do nas dołączył. Patrzy na mnie skupiony, nie mrugając, a jego oczy dosłownie świecą.
- Śliczna blondynka to Eva. Myślę, że chce być moja tak samo ja ja chcę, aby była moja. - twarz Brucea ponownie zostaje ozdobiona uśmiechem, ale tym razem widać w nim nutę strachu. - Niestety nie usłyszałem imienia opiekuńczej towarzyszki.
- Niestety go nie usłyszysz.
Delikatnie ciągnę Evę w stronę jej mieszkania, nie zwracając uwagi na jej fascynację mężczyzną, którego jutro i tak nie będzie pamiętać. Mijam jego znajomego, bacznie obserwowana przez jego jasne oczy.
//\\
- Bree, boli mnie głowa.
Kolejny jęk Evy roznosi się po jej sypialni, gdy wierci się na swoim łóżku, nie chcąc zasnąć. Wzdycham, podając jej drugą tabletkę w ciągu zaledwie godziny od naszego powrotu. Połyka ją jak kotka z francuskim podniebieniem, krzywiąc się na sam jej widok. Bierze duży łyk wody, którą podstawiam jej praktycznie pod nos, po czym ponownie opada na poduszki, tym razem zamykając oczy spokojniej. Zakrywam ją kołdrą i wychodzę z pomieszczenia, bez zbędnego hałasu. Przemierzam krótki korytarz i staję w progu kuchni, gdzie Sami zjada kolejny kawałek pizzy.
- Pójdę już. Powinna wreszcie zasnąć.
Chłopak podnosi wzrok ponad swój telefon i szybko przełyka zawartość swoich ust. Chrząka, chowając urządzenie do kieszeni spodni i zsuwa się z krzesła, ruszając w moją stronę.
- Odprowadzę cię.
- Nie musisz, poradzę sobie.
- Będzie miło z mojej strony. - uśmiecha się szeroko, prostując dumnie. - Może przy okazji złapię nowego pokemona.
Kręcę głową, rozbawiona jego dziecinnym szczęściem. Odbijam się biodrem od ściany, robiąc kilka kroków do wejścia, aby tam założyć buty i poczekać, aż zrobi to Sami. Chłopak włącza swoją ulubioną grę, gdy tylko wychodzimy przed ich blok i czeka kilka sekund, aby określić kierunek naszej podróży.
- Przez park masz bliżej, prawda?
- Tak.
- Chodźmy, jest tam rzadki pokemon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz