piątek, 22 września 2017

Rozdział 19

- Sami, jeśli ja cię nie zamorduję, to z chęcią zrobi to Niall.
- Cicho - zostaję uciszona przez zdenerwowany głos przyjaciela. Brunet naciska dłonią na moje ramię, aby zrobić miejsce w drzwiach. - Eva. - wychyla się na korytarz, gdy po wejściu do mieszkania jego siostra stoi nadal schowana przy drzwiach. Łapie jej rękę i delikatnie wciąga do środka.
- Co się stało?
Zapłakana Eva staje w drzwiach mojego domu. Jej czerwone oczy wpatrzone są w podłogę, pomimo podniesionej wysoko głowy. Przenoszę wzrok na Samiego, gdy nie otrzymuję odpowiedzi, lecz jego nerwowa postawa nie daje wielkich nadziei na uzyskanie informacji.
Przesuwam dziewczynę do środka mieszkania, zamykam za nią drzwi i ciągnę oboje przyjaciół do kuchni. Sadzam Evę na krześle przy stole, czekając aż w końcu się odezwie.
- Pochwal się co zrobił twój ukochany. Przecież był taki szczęśliwy. Pewnie już pochwalił się swojemu szefowi.
- Samuel. - upominam go, widząc kolejne łzy w oczach przyjaciółki. Brunet chce skierować kolejne wyrzuty pod moim adresem, ale nie pozwala mu na to szept jego siostry.
- Jestem w ciąży.
Natychmiast odwracam głowę w jej stronę, powoli przyjmując do wiadomości nową informację. Eva obejmuje swoje ramiona i zawstydzona spuszcza wzrok.
- To nie są łzy szczęścia. Bruce coś ci zrobił?
Stawiam krok bliżej dziewczyny i łapię jej dłoń, aby dać jej choć odrobinę wsparcia.
- Bruce jest szczęśliwy, bardzo się ucieszył. Po prostu.. czuję się wykorzystana. Powiedziałam mu o tym pięć dni temu i od tego czasu przestał się mną interesować. Odkąd go poznałam przychodził do mnie codziennie. Był uroczy, wręcz cudowny. Prawie codziennie lądowaliśmy w łóżku, mówił, że bardzo chce mieć ze mną jak najwięcej dzieci. A teraz nawet nie przyjedzie, aby mnie przytulić, czy powiedzieć, że jest przy mnie i nadal mnie kocha.
- Eva - puszczam dłoń przyjaciółki, aby zamknąć ją w mocnym uścisku, gdy ta przerywa swoją wypowiedź przez głośny szloch, który wstrząsa jej ciałem. - Proszę, nie płacz. Bruce cię kocha, jesteś jego bratnią duszą.
- Tęsknię za nim, Bree. Chcę, żeby był przy mnie. - dziewczyna wylewa z siebie kolejne łzy, wtulając twarz w koszulkę Nialla, którą mam na sobie.
Nie odzywam się, najzwyczajniej nie wiedząc jak ją pocieszyć. Odwracam głowę do Samiego, który stoi cicho od mojego upomnienia. Z bólem wpatruje się w siostrę, zapewne żałując wyrzutów, które do niej kierował. Gdy jego wzrok na chwilę spotyka się z moim, zachęcam go do przytulenia siostry, dyskretnym skinieniem. Powoli odsuwam się od przyjaciółki, aby pozwolić jej wtulić się w brata, przez co, niestety, wybucha jeszcze głośniejszym płaczem. Przyglądam się im ze smutkiem, ale odwracam wzrok do okna, gdy kuchnia rozświetla się bardziej pod wpływem błyskawicy, a po mieszkaniu roznosi się głośny i długi grzmot.
- Niall. - szepczę do siebie, po czym od razu zrywam do biegu w stronę swojego pokoju. Wpadam do środka, nie zwracając uwagi na wywołany hałas, ale świecące, czerwone oczy zatrzymują mnie w progu.
Fioletowowłosy nie trzęsie się pod kołdrą ani nie wypuszcza krokodylich łez, lecz stoi na środku pomieszczenia, a jego rozpalone oczy ostrzegają, że w każdej chwili może rzucić się na mnie, nie panując nad swoją złością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz