Moje oczy zostają szczelnie zamknięte, gdy Niall obejmuje moje ciało, myśląc, że śpię. Jego dłoń zaciska się na materiale koszulki, gdy stara się nie dotykać bezpośrednio odkrytej skóry. Ciągnie ubranie w dół, zasłaniając moje plecy i brzuch. Mam ochotę roześmiać się na jego zachowanie, teraz tak delikatne.
- Bree - szept opuszcza jego usta przed cichym i długim westchnieniem. Jego wzrok musiał paść na jeszcze świeże rany, których, na jego szczęście, nie trzeba było szyć. - Porozmawiaj ze mną, proszę. Twoje serce bije nierówno, nie śpisz, kochanie.
- Jak możesz nazywać mnie kochaniem? Żadne z nas nie kocha siebie wzajemnie.
- Nigdy tak nie mów, Bree. Kocham cię najbardziej na świecie i wiem, że czujesz to samo.
- Nie kocham cię, Niall. Nigdy tak nie było.
Czuję ból w sercu, gdy obracam się w jego ramionach, aby spojrzeć w jego oczy. Uśmiecha się lekko, lecz sekundę później jego twarz zapada się a oczy napełniają łzami.
- Bree..
- Nie. Przeprowadzam się do ojca.
//\\
- Bree, to nie jest dobra decyzja.
Wywracam oczy w tył, słysząc słowa mamy, których od początku oczekiwałam. Kobieta siedzi naprzeciw mnie, grzebiąc widelcem w jajecznicy, którą przygotowała.
- Owszem, jest. Wystarczy spojrzeć na twoje życie. Poświęcasz dla mnie całą siebie, dosłownie.
Moja wypowiedź zostaje przerwana przez głośny odgłos otwieranych drzwi i dynamiczne kroki przynajmniej dwóch osób. Sekundę później w wejściu do kuchni stają nie tylko Eva i Sam, ale także ku mojemu zdziwieniu, Bruce. Załzawione oczy dziewczyny odnajdują moją sylwetkę, aby jej ramiona po chwili ściskały moje ciało.
- Nawet o tym nie myśl, psycholko.
Zanim zdążam zapytać o co jej chodzi, ramiona Samiego owijają mój brzuch, a on sam klęka przy moim boku.
- Nigdzie się stąd nie ruszasz, świrze.
Spuszczam głowę, aby skrzyżować wzrok z Samim. Jego piękne oczy są załzawione, ale mimo to uśmiecha się lekko.
- Wstań. - proszę cicho, czując moje oczy zaczynają piec.
- Jeśli obiecasz, że nie wyjedziesz.
- Dobrze, wstań, proszę - chłopak uśmiecha się szeroko i powoli podnosi, uważając na siostrę, która nadal obejmuje moją szyję, łkając w moje ucho. - Eva. - szepczę błagalnie, wtulając się w klatkę piersiową przyjaciółki, gdy pierwsza łza wypływa spod mojej powieki.
- Nie chcemy nic na tobie wymuszać, ani o nic oskarżać, pani, ale..
Unoszę głowę, aby spojrzeć na Bruce'a, który stoi obok Evy, gładząc jej plecy. - Nie nazywaj mnie panią. - śmieję się krótko i pociągam nosem, przerywając jego wypowiedź.
- Przepraszam. Chodzi o Nialla, o was.
- Nie chcę o nim słyszeć, Bruce.
- Obawiam się,że musisz - Eva odsuwa się powoli od mojego ciała, ocierając przy tym mokre policzki. - Pobił już trzech swoich ludzi i zdemolował cały dom. Nie przestanie dopóki nie zniszczy sam siebie, Bree.
- To już nie mój problem. Jeśli chodziło wam tylko o niego, żegnam.